poniedziałek, 24 lutego 2014

Z nosami w stronę słońca



 My już mamy wiosnę! Od parunastu dni pogoda nas rozpieszcza. I chociaż poranki witają jeszcze szronem przygruntowych przymrozków, dnie mamy już coraz cieplejsze. Wiem że to dopiero! koniec lutego, ale zima naprawdę się tu u nas w tym roku nie popisała (psss! oby nam już teraz nie "dowaliła"). Cieszymy się wręcz marcowo/kwietniową aurą. Puchowe kurtki, czapki i śniegowce powędrowały do szaf. W ogrodzie pełną parą ruszyły roboty ziemne i porządkowe. W ostatniej chwili zdążyliśmy z przycięciem drzew owocowych - przy takiej "wiośnie zimą" naprawdę ciężko trzymać się klasycznego kalendarza prac ogrodniczych. Mamy ostatni tydzień lutego, a w ogrodzie powoli robi się zielono: pięknie kwitną przebiśniegi, krokusy i przylaszczki, raźno wybijają się tulipany i żonkile oraz młode liście orlików, liliowców i irysów. Widać już nawet czerwone młode pędy piwonii. Warzywniak już przekopany i przygotowany na nowy sezon. Ba! pod osłonami zasiana już jest marchew, koper i rzodkiewka! A to przecież luty! Lada chwila w ruch pójdą doniczki i rozsadniki, na otwarcie czekają już stosy torebek z nasionami. Powoli wygrabiamy trawniki z pozimowych śmieci i filcu, uprzątnęłam też już większość chochołów i okryć z agrowłókniny -  powoli robi się już za gorąco na takie zimowe "ubranka". Nie wiem jak ta nasza tegoroczna "dziwna zima" wpłynie na kondycję ogrodu (niestety już teraz widać że jest bardzo sucho, śniegu przecież u nas nic nie było to i się topić co nie miło) no i nie wiem jak to będzie z tą tegoroczną "dziwną, wczesną wiosna". Puki co z radością wystawiamy nosy do słońca.



sobota, 1 lutego 2014

Witamy w Japonii cz.I

Jestem! Jestem! Wróciłam!!! Nie było mnie czas jakiś, to znaczy nie pisałam nic, bo i o niczym ciekawym napisać Wam nie mogłam. No bo czym tu się chwalić jak za oknem zima/nie zima. W grudniu i styczniu mieliśmy "marzec" : ciepło, roślinkom w ogrodzie wszystko się już pomieszało i zabrały się do "wyłażenia z ziemi", śniegu oczywiście  nawet odrobiny. Teraz szanowna Pani Zima zaszczyciła nas przez dwa tygodnie swoją obecnością, temperatura w końcu na -, śniegu niestety "co kot napłakał" nawet na porządnego bałwana nie starczyło. A teraz znowu mamy odwilż. Marne resztki śniegu zamieniły się w kałuże i błocko.... i po zimie .....
Z braku zimy będzie więc relacja z Japonii ;-) Właśnie wróciliśmy z naszej kolejnej wyprawy biznesowej do Kraju Kwitnącej Wiśni, który kraj to po raz kolejny nas zadziwił i zachwycił. Mogę się z wami podzielić paroma obserwacjami w stylu "gaijin dziwi się światu" (gaijin to po japońsku "obcy" "nie Japończyk"). Nie będę się po raz kolejny rozpływać w podziwie dla czystości, zorganizowania i uprzejmości, i zanudzać was OCHAMI i ACHAMI. Tu po prostu TAK jest, Japończycy tacy są i mam nadzieję że się to nie zmieni. Ale spotkało nas też parę nowych sytuacji o których bardzo chętnie wam opowiem. Oto spotkaliśmy się po raz pierwszy z "upychaniem w metrze". No może dla kogoś kto posługuje się tym środkiem transportu na co dzień i z na realia godziny szczytu to nic dziwnego, ale nas, wieśniaków, stopień upchania ludzi w wagoniku tokijskiego metra naprawdę był zadziwiający. Nie było to co prawda "profesjonalne" upychanie wykonane przez zawodowych upychaczy, ale i tak ścisk był niesamowity. Ani się podrapać, ani obrócić, trzymać się też nie trzeba bo w takiej masie upaść się nie da. Uff lekka klaustrofobia... Dobrze że jako "wielka biała baba" wystawałam ponad tę masę japońskich współpasażerów ;-)
No ale pora teraz wysiadać i ....... i kolejne zaskoczenie. Cały ten tłum wylewa się z wagoników na peron i..... grzecznie staje w kolejce do ruchomych schodów! O kulcie kolejki/ogonka już chyba pisałam, ale nie przestaje mnie to zaskakiwać (w bardzo pozytywny sposób oczywiście) Dla kogoś kto we własnym kraju spotyka się z  zasadą "Hip hip huraaa, kto się przepcha ten ma" tutejsza zasada "grzecznie czekam w kolejce" jest zadziwiająca. No więc cała ta ludzka masa dociera do ruchomych schodów i formuje się w dwie grupy, prawą stroną szybko wchodzą ci którym się bardzo spieszy, po lewej stronie stoi kolejka tych którym się nie spieszy. A że niespieszących się jest więcej, schody po prawej są puste a po lewej stoi grzecznie ogonek i czeka na swoją kolej! Ech....  Dodam jeszcze taką obserwację że wraz ze zmianą ruchu mas ludzkich do luz z metra, zmieniane są też kierunki jazdy ruchomych schodów, niby nic a jednak "nic się nie marnuje".

Dobra, kończę cz. I mojej opowieści.... żeby was nie zanudzić ;-)

A za oknem duje halny i znów odwilż mamy...