poniedziałek, 31 października 2011

BOOOO!!!!!






Straszymy. BOOOOO!!!!

Wiem że opinie co do Halloween są podzielone. Dla jednych nie ma w tym nic złego, dla innych to "amerykańskie przegięcie". Opinie są rożne. Ale dla dzieciaków to świetna zabawa. Nie dość że można się przebrać i wyjść w tym przebraniu na wieś, nastraszyć sąsiadów, to jeszcze za to cukierki się dostaje. Nie wiem jak to wygląda w mieście, ale nasze wiejskie dzieciaki mają doskonałą zabawę. Oczywiście muszą włożyć trochę pracy i pomysłu w przygotowanie przebrań. Wieś mała, wszyscy się znają, sąsiedzi zawsze wsypią trochę słodyczy i drobnych pieniędzy do worka ;-) No i chłopczyki też obchodzili Halloween. Przebrani oczywiście za smoki. Są teraz na etapie "smoków i dinozaurów" : liczy się tylko to co ma łuski, kolor zielony i jest choć trochę spokrewnione z gadami ;-) Mama zielone peleryny z ogonami uszyła, wymyśliła smocze czapki i chłopczyki mogli jako piękne zielone smoczyska wyjść na wioskę.
Był tylko problem z zaakceptowaniem faktu że tak się robi tylko raz w roku. Bo oni to by codziennie tak świętowali ;-)

sobota, 29 października 2011

Jesienne roboty ogrodowe



Ledwo udało mi się opanować poremontowy chaos w domu a tu już kolejna robota czeka. Po ostatnich nocnych przymrozkach ogród zasłany liśćmi. Orzechy już gołe stoją, mocno sypie się z jaworów i z oplatającego dom winobluszczu. Góry, tony, hałdy!!!! Nagrabię się, nagrabię, a następnego dnia śladu mojej ciężkiej pracy nie ma i znów wszystko pod grubą warstwą liści. A z tych liściastych hałd i gór największą radochę mają dzieciaki i pies. Oni mają zabawę i się zakopują, a ja muszę potem od nowa porozrzucane liście na kupę zgarniać. No więc liście grabie, badyle wycinam, uprzątam co posprzątać trzeba. Udało mi się w końcu wykopać bulwy dali i pacioreczników. Wcześniej żal mi było je ścinać bo kwitły pięknie aż do pierwszych przymrozków, ale wystarczyło kilka nocy na minusie i już suche badyle zostały. A wszystkie doniczkowe surfinie dzielnie opierają się przymrozkom i chociaż rano są oszronione i zamarznięte na kość to jednak nadal kwitną i zdobią powoli szarzejący ogród.

piątek, 28 października 2011

;-)



Po kilku dniach w końcu udało mi się odgruzować i uporządkować mieszkanie. Ściany świerze i "pachnące". Meble już na swoich miejscach, obrazy na ścianach. Teraz oczywiście szał urządzania: tu nowe zasłony, tam osłonka na doniczkę ;-)


A na drzwiach wejściowych jesienne wieńce.

niedziela, 23 października 2011

Remoncik ;-)

Co tu zrobić żeby trochę urozmaicić sobie nudne wiejskie życie? Można zrobić mały remoncik! No więc tak też zrobiłam i zabrałam się za malowanie. Nie osobiście, ale za pomocą dwóch panów malarzy, ale i tak roboty jest tyle że w połączeniu z resztą domowych prac i obowiązków powiedzmy że "nie jest lekko" ;-) Stan ścian w domu wymagał już przemalowania, głównie za sprawą dzieciarni. A korzystając z tego że "głowa rodziny" przebywa na tyle daleko że nie będzie marudziła co do kolorów szybko zorganizowałam ekipę, zakupiłam farby i Wio! Kolory wyszły piękne więc "głowa rodziny" na pewno marudzić po powrocie do domu nie będzie. Jeszcze tylko jutro wykończeniówka i czeka mnie parę dni "jechania na mopie" bo trzeba całe piętro do użyteczności przywrócić.



czwartek, 13 października 2011

Liście, liście, liście... c.d.



No i mamy jesień "pełną gębą"! Koniec zabawy, wczasowania się w ciepłych krajach, babiego lata i innych "dyrdymałów" - pora brać się do ciężkiej ogrodowej roboty. Liście lecą i lecą, trochę tych drzew w ogrodzie mamy, to i grabienia sporo. Oj, miejscami to już gruba warstwa leży, sama chyba ze wszystkim nie dam rady. No a jest przecież jeszcze poza grabieniem cała masa innej ogrodowej roboty. W garażu czekają na posadzenie trzy skrzynki cebulek, trzeba doprowadzić do porządku warzywniak, powycinać i powyrywać to co zwiędło i przekwitło, wyzbierać orzechy i jabłka. Na wniesienie do domu czekają bananowce, hibiskusy i cała masa innych ciepłolubnych. Pogodynki przymrozkami już straszą, więc uwijam się jak mogę i targam te wszystkie donice do domu.
Mimo że mam już spora kolekcję tulipanów i narcyzów to co roku dokupuje trochę nowych cebulek. I jak co roku przeglądam oferty sklepów i hurtowni ogrodniczych w poszukiwaniu nowych, cudnych odmian. No i znów porobiłam spore zakupy za pośrednictwem internetu i na wiosnę czeka nas nowa wersja kolorystyczna tulipanowego klombu: czarno-biała, czyli białe i "czarne", czyli tak naprawdę ciemno bordowe tulipany. Co do narcyzów to polecam wam odmianę REPLETE. Już w tamtym roku kupiłam narcyzy tej odmiany i naprawdę robią wrażenie. Kupowałam TU. Nie dajcie się jednak zwieść zdjęciom z allegro, te odmiana nie jest różowa! Jest pomarańczowa, no może lekko łososiowa ;-), ale piękna!!!

środa, 5 października 2011

Targi "Złoto Srebro Czas 2011" w Warszawie







No, powoli dochodzę do siebie po tym małym szaleństwie jakim były wakacje z dzieciakami i wyjazd na targi do Warszawy. Wszystkie atrakcje zbiegły mi się bardzo w czasie, jednego dnia wróciłam z Rodos, a już następnego rano musiałam być na targach biżuterii w Warszawie. Wszystko na szybko, szybko, w wielkim pośpiechu i z wielkimi nerwami. Samolot oczywiście miał opóźnienie, a trasa z Wrocławia do Warszawy to wleczenie się przez 7 godzin za sznurem tirów. I to w nocy jeszcze! Ekstremalne doświadczenie!! Przez kolejne trzy dni czekała mnie cudowna jazda po stolicy - za każdym razem w drodze na i z targów gubiłam się ( i to mimo GPSa ), a o korkach to już nie wspomnę. Stolica w końcu ;-) Nie będę was zanudzała opisem samych targów, jak zwykle tony świecidełek różnej maści. Z trendów nic nowego mi w oko nie wpadło - najwięcej nowości jest jednak na targach Amberif, tam się pokazuje najwięcej "twórców" i zupełnie nowych jubilerskich "szaleństw". Dodatkowo nie miałam za bardzo możliwości obejrzenia wszystkiego dokładnie, bo byłam sama, no a przecież ktoś musi "pilnować interesu!"
Tak jak Warszawa ma "minus" za dojazd i korki, tak ma dużego "plusa" za atrakcje (zwłaszcza dla takiego wieśniaka jak ja) Ach! sklepy, knajpy no i metro ;-))))
Jeszcze raz podziękowania dla moich "warszawiaków" za przyjęcie mnie pod swój dach. Dzięki kochani!!

Znów na Rodos!

Przepraszam was bardzo kochani, że tak długo była u nas cisza, ale razem z chłopczykami (po raz kolejny) cieszyliśmy się słońcem Rodos. I znów była plaża, i znów było słońce. Rodos nie zawiodło nas jeśli chodzi o pogodę - o tej porze roku już bez upałów, ale nadal bardzo ciepło. Nasz pobyt był całkowicie leniuchowo-turystyczny, nawet nie ma o czym pisać. Na zmianę leżeliśmy, pływaliśmy i jedliśmy - czyli wszystko co najlepsze!