niedziela, 11 września 2011

Zbieramy i zjadamy


Jesień idzie. Liść się zaczyna ścielić gęsto na trawniku, jabłka lecą tłumnie, kwitną zimowity i astry. A te ostatnie dni to coś wyjątkowo letnie - upały wręcz lipcowe, wieczory ciepłe i parne, świerszcze grają, a i lawenda drugi raz zakwitła. Jeszcze kwitną datury, surfinie, słoneczniki i dalie a tu już zaraz trzeba będzie znów zakopywać cebulki tulipanów i hiacyntów. W ogrodzie ciąg dalszy zbiorów. Przerabiam wszystko na zaprawy, a co się nadaje do zjedzenia prosto z krzaka jest pochłaniane przez dzieciarnię. Maliny, aronia, winogrona, pomidory, cukinie - wszystko w słoiki. Sokownik chodzi pełną parą a w piwnicy półki pełne. Są jabłka, są orzechy - tylko chodzimy po tym ogrodzie i przeżuwamy ;-)
I o jedzeniu dziś będzie, a konkretnie o zupie z mleczkiem kokosowym. Miałam ostatnio przyjemność jeść taką zupę pomidorową. Niby pomidorówka, ale.... zupełnie inna! Przepis i składniki bardzo proste, wykonanie szybkie i nieskomplikowane - ja jestem zachwycona.

Pomidorowa z mleczkiem kokosowym
oliwa i masło
liść laurowy
dwie średnie marchewki
mała czerwona cebula
ząbek czosnku
kawałeczek świeżego imbiru
dobrej jakości świeże pomidory lub dwie puszki pomidorów
1 lub 2 puszki mleka kokosowego (jak kto lubi,będzie mniej lub bardziej kremowe)
bazylia
pieprz, sól

Drobno pokrojone marchewki i cebulę dusimy na oliwie z masłem, dodajemy czosnek, listek laurowy i imbir (imbiru na wyczucie, jak kto lubi mniej lub bardziej ostro). Chwilę dusimy i dodajemy pokrojone świerze pomidory lub takie z puszki. Podlewamy odrobiną wody jeśli trzeba i dusimy aż pomidorki zmiękną. Wyciągamy listek laurowy, wlewamy mleko kokosowe, doprawiamy solą i pieprzem,dokładnie miksujemy i gotujemy jeszcze parę minut.

Super szybka zupa, w niecałe 20min! Podajemy z listkiem bazylii i..... małymi kulkami mocarelli. Pychota!!
Zainspirowana tym przepisem wyczarowałam dziś podobną zupę tyle że z cukinii. Na podobnej zasadzie udusiłam cebulę, czosnek, marchewkę i selera naciowego na maśle z oliwą. Dodałem pokrojoną cukinię, podusiłam do miękkości, całość zalałam mlekiem kokosowym, zmiksowałam i przetarłam przez sito (żeby się pozbyć zielonych skórek z cukinii bo inaczej dzieciarnia mi w talerzach grzebie). Do tego koniecznie grzaneczki.... Mmmmmm!






niedziela, 4 września 2011

Jak wsie świętują.

Dożynek ciąg dalszy!! Po tych naszych małych, wiejskich dożynkach, pora na wielkie dożynki gminne. Gmina porządna, wsi dużo ;-) to i dożynki że "ho ho!!" A wszystko na terenie zabudowań pałacowych w Krzyżowej. Były wieńce dożynkowe, były traktory, wystawa ozdobnych ras gołębi i ptactwa domowego, masa kramów i kramików różnych wsi, no i masa atrakcji dla dzieciaków. Misz masz, odpustowe zabawki, wiejskie wypieki, cukrowa wata, grillowane kiełbaski i cała reszta ;-) Fajne takie dożynki. Dzieciarnia zachwycona!









O!, jacy jesteśmy zmęczeni!!

Oj działo się, działo przez ten weekend. Jesteśmy wszyscy lekko zmęczeni, niedospani i "wczorajsi". Uf, dobrze że jutro normalny dzień, chłopczyki do przedszkola a my do normalnych zajęć i obowiązków, i odpocząć wreszcie będzie można ;-) A co w ten weekend się działo? Zaczęliśmy od kinderbalu i szaleństwa na placu zabaw. Dla naszych wiejskich dzieciaków to nie lada atrakcja. We wsi tego nie mamy. Były autka, ciuchcie, kulki, zjeżdżalnie, no i oczywiście płacz wielki kiedy trzeba było wychodzić.




Kolejny punkt wielce meczącego weekendu - dożynki!! Nasze, wiejskie. Zabawa świetna, wieś doskonale się bawi, i to naprawdę z pełna kulturą!! Cała nasza "populacja" się stawiła, łącznie z młodzieżą, dzieciakami  i bobasami - a trochę tego jest w naszej wiosce. I wszystko zgodnie podrygiwało na parkiecie. Ja też! Stoły puste nie były, a pomimo dość znacznego spożycia (to wieś w końcu!) żadnych burd, grand i "trupa ścielącego się gęsto". Pełna kulturka! Bo to porządna wieś jest w końcu!!
Tyle tylko że niedzielne przedpołudnie trochę takie "senne" było i raczej w pozycji horyzontalnej.
A to jeszcze nie koniec...