Trzy dni Targów JUBINALE'11 mamy już za sobą. Targi niewielkie, daleko im do gdańskiego Amberifu, ale dla nas wyrwanie się na te kilka dni do "wielkiego miasta Krakowa" to "biznes & pleasure" tym bardziej że dzieciaki zostały z dziadkami i ciotkami. Zawsze uda się coś uhandlować, a siedzenie na targach to miła odmiana w tym naszym "nudnymi i spokojnym" wiejskim życiu. No a po targach jest "big city life!!!" i ruszamy w Kraków. Jeden wieczór spędziliśmy na wspaniałym bankiecie, jaki zawsze wydawany jest przez organizatorów targów dla wszystkich wystawców. Och, super zabawa w hali tramwajowej Muzeum Inżynierii Miejskiej. Świetne jedzenie, parkiet pełen ludzi i .... doskonale zaopatrzony bar ;-) Kolejnego dnia "tupot białych mew" i odciski na stopach od szaleństw na parkiecie trochę utrudniają handlowanie. Sobotni wieczór spędziliśmy na tętniącym nocnym życiem Kazimierzu. Na dachu hotelu Rubinstein odbył się pokaz mody i biżuterii. Super widoki na panoramę starego Krakowa, choć co poniektórym inne widoki były w głowie (np. dłuuuuugie nogi modelek i baaaardzo krótkie sukienki).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz