Witajcie,
za oknami coraz bardziej "szaro i buro" a tymczasem w naszym domu powiało ciepełkiem prosto z nad morza Egejskiego. W salonie zielenią się obsypane owocami drzewko cytrynowe, formowana w kulę oliwka (z oliwkami!!) a także owocujący granatowiec.
Roślinki przywiózł prosto z Rodos mój kochany mąż. Przetrwały (przetrwali! mąż też!!) trzy dni jazdy przez pół Europy upchnięte w osobowym aucie, podróżując razem z krzakami bazylii, paroma kanisterkami oliwy z oliwek, butlami rodyjskiego wina, skrzynkami owoców kaki, i sporą ilością sera haloumi ;-))
No i z trzema nowymi rzeźbami mojego kochanego A.
Wszyscy dojechali cało...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz