piątek, 8 lipca 2011






W końcu mamy lato! To że od jakiegoś już czasu takie kalendarzowe, to akurat nic nie znaczy. Bo lipiec zaczął się bardzo kiepsko. I zimno. Obyło się bez rozpalania w kominku, ale już niewiele brakowało. 13 stopni, w lipcu!!!! brrrrr!!! A do tego deszcz i wiatr. Takie temperatury to są zimą na Rodos. Zimą! Ale teraz mamy już cieplutko, klapki i krótkie gacie wróciły. Zaczęły się żniwa, kombajny i traktory warczą na polach, ku uciesze moich małych miłośników mechanizacji rolnictwa. Teraz tematem głównym spacerów jest podziwianie pracujących kombajnów i snopowiązałek. Ach, ach ;-) W ogrodzie też praca wre. Nie było nas tydzień, a grządki zarośnięte (chwastami oczywiście) jak bym od miesiąca nie plewiła. W warzywniku klęska urodzaju jeśli chodzi o cukinie. Żółte, zielone w ilościach nie do przejedzenia. Jutro znowu coś z cukinią na obiad.
Na zdjeciu Janek wygląda troszkę dziwnie, ale miał dziś bardzo bliskie spotkanie z osą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz