wtorek, 29 marca 2011

Cieszymy się słońcem

I tak nam przeleciało na chorowaniu prawie dwa tygodnie. Najpierw moja grypa, potem chłopczykowe zapalenie oskrzeli. Ja się postawiłam na nogi aspiryna i "śmiertelną" dawką witaminy C, u chłopczyków niestety skończyło się na antybiotykach. Teraz w końcu jesteśmy zdrowi. Albo prawie zdrowi ;-) Pogoda piękna, możemy opuścić nasz areszt domowy i w końcu wyjść pobawić się na placu zabaw i na podwórku. Chłopczyki stęsknione zabawy z innymi dzieciakami, ochoczo kopały dziś w piaskownicy, kręciły się, huśtały i zjeżdżały - czyli cały plac zabaw był w użyciu. Do przedszkola pójdą dopiero w przyszłym tygodniu, bo muszą trochę po tych antybiotykach nabrać odporności. Jakoś damy radę te kilka dni jeszcze, wszystko jest lepsze od siedzenia z nimi przymusowo w domu. Wystarczy trochę słońca, piaskownica, huśtawka i już znacznie milej mija czas z własnymi "potworkami"






Na ogrodzie ciągle jeszcze szaro i łyso, chociaż starczyło kilka dni ładniejszej pogody i już trawa jakby zieleńsza?! Pięknie kwitną krokusy. Tulipany, żonkile i hiacynty całkiem spore, też lada moment zakwitną. Są nowe pomysły na rośliny, będzie nowy ogródek skalny. Musze znaleźć czas i wybrać się do hurtowni ogrodniczej po nasiona i trochę kwiatów. Trzeba będzie dosadzić trochę lilii - niestety Dunaj zawzięcie przekopywał mi grządkę z liliami i musiałam postawić wokoło mało estetyczne zasieki z siatki. Lilii już nie kopie - przerzucił się na grządkę z irysami. Szkodnik jeden. Chłopczyki też nie lepsze - "pomagając" mamusi w ogródku też potrafią niechcący coś zdeptać i połamać.





Tylko Lulek jak na razie szkód w ogrodzie nie robi. Jak każdy szanujący się kot wyleguje się całymi dniami na słoneczku i ma nas wszystkich w poważaniu. Wyleguje się oczywiście na bezpiecznej wysokości, tak poza zasięgiem chłopczyków.




1 komentarz: